Od kilku dni dość intensywnie wałkuję temat rosyjskiego kina.
Jakoś wcześniej nie przepadałam za filmami rosyjskimi, w pamięci miałam jeszcze naukę rosyjskiego w szkole podstawowej ( mimo, iż byłam bardzo dobra z tego przedmiotu to ja koniecznie chciałam angielski, którego niestety w mojej szkole nie uczono ).
I z tego czasu pamiętam tylko powtarzanie alfabetu, wesołyje kartinki, które nam nasi przyjaciele z Rosji przysyłali i "Wilka i zająca".
Z perspektywy czasu okazało się jednak, że dość dobrze pamiętam i pisownie, i alfabet, a nawet rozumiem filmy w tym języku. I chwała za to Pani Eli, która chciała mnie dać na olimpiadę językową, a ja jej stanowczo odmówiłam, a mimo to nie straciła we mnie nadziei.
Ale nie o tym ja tu chciałam.
Jakiś czasu temu puścili w TV film Kandahar i wszystko byłoby ok gdyby nie to, że film wywarł na mnie ogromne wrażenie.
Nie przeszkadzało mi nawet to, że niektóre sceny są przesadzone np ta gdzie człowiek nie goli się kilka tygodni ( chodzi tu o kapitana samolotu ) a brodę ma tak dużą jakby zapuszczał ją kilka lat i nie odstaje nic od afgańskiej ludności.
Ale wszystko po kolei.
Film powstał w oparciu o prawdziwe wydarzenia. Jest to dramat historyczny.
Kręcono go w Rosji, Maroku i Turcji.
Historia działa się w 1995 roku i opowiada o rosyjskiej załodze samolotu, który transportował amunicje.
W filmie załoga składa się z 5 osób, w rzeczywistości było ich 7.
Podczas lotu nad Afganistanem kapitan jest zmuszony przez Talibów do awaryjnego lądowania w Kandaharze. Piloci są przetrzymywani przez ponad rok w niewoli, czasami torturowani, czasami głodzeni, zabrano im buty, zrywano medaliki, namawiano na przejście na Islam, zabierano i darto zdjęcia rodziny. Mimo to piloci nie poddają się, próbują żyć normalnie, grają w piłkę. Wszystko jednak do czasu...
Pewnego dnia kapitan wymyśla plan ucieczki.
W filmie świetnie pokazano "islamskie życie" i ich "prawdy". W pamięci na długo zostają niektóre sceny kiedy zabijają matkę, która nie chce oddać swego syna, gdy Talibowie strzelają do ludzi na środku ulicy czy moim zdaniem najbardziej przerażająca, podkładają granat kobiecie, która prawdopodobnie zdradziła męża.
Myślałam, że film i obsada będzie nudna i drętwa.
A tu nagle zaskoczenie.
Film do samego końca trzyma w napięciu, postaci są bardzo naturalne, widz zaprzyjaźnia się z nimi.
Nie jest to, żadna amerykańska tandeta w stylu Rambo.
Świetnie ukazuje co działo się wówczas w Afganistanie, niesamowite zdjęcia Iła 76, żadnych zbędnych efektów specjalnych, realistyczne sceny bombardowań, świetna muzyka.
Dobrze opowiedziana, przejmująca historia.
Ma mnie największe wrażenie zrobił jednak Aleksandr Golubev ( Александр Голубев ), który otrzymał nagrodę dla Najlepszego Aktora za ten film ( a także Złotego Orła za rolę w Braciach Karamazov ).
Grał tutaj Witka ( Witje ) sierotę, który nie miał dziewczyny, był mechanikiem na pokładzie i oszukiwał grając w karty :).
Jestem pod wrażeniem nie tylko wyśmienitej gry aktorskiej Golubeva ale także jego osoby.
Po Kandaharze rozpoczęłam swoisty marsz po internecie i znalazłam garść informacji o nim oraz dość liczną filmografię. Aktor gra także w serialach i teatrze.
Nie pozostało mi nic innego jak obejrzeć te filmy.
Najbardziej zapadł mi w pamięci "Pewnego razu na prowincji".
Film, który trawiłam całą noc i kolejny dzień.
Film, który u tak wrażliwej osoby jak jak, wzbudzał różne emocje, od litości do nienawiści, od gniewu do strachu. Ale więcej o nim w innym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz!
Jeśli piszesz jako Anonim proszę podpisz się