26 sierpnia 2011

Bezradność....

           Macie czasami wrażenie, że nie wiecie o co chodzi albo, że ktoś mówi, a do Was docierają tylko strzępki słów?? Czujecie się czasami tak
albo może tak

bo ja ostatnio dość często się tak czuję. Szczególnie czytając umowy deweloperów i bankowe. 

Tak, staramy się kupić mieszkanie, ale czasami myślę, ze to przerasta możliwości normalnego człowieka. Ręce opadają. Mieszkanie wybraliśmy, umowa z deweloperem podpisana, zadatek wpłacony, pozostało nam tylko złożyć wnioski kredytowe. Te wszystkie bankowe opłaty, dopłaty, prowizje, procenty, zadatki, zaliczki, marże.... Jak się w tym połapać i nie czuć się jak ten u góry :)??? Skończyłam ekonomię na uniwerku, mam doświadczenie bankowe ( 3 lata pracy w banku ) ale to i tak mnie przerasta. 

Kiedy już ogarnęliśmy cały temat ( razem sprawy bankowe, On sam budowlane czyli znów pozwolenia, decyzje, umowy, deweloperzy, plany zagospodarowania, wypisy z gruntów, księgi wieczyste, notariusze.... ) skorzystaliśmy z pomocy doradców finansowych. Złożyliśmy kilka wniosków do banków z pakietem dokumentów. A swoją drogą to biurokracja w Polsce przerasta chyba inne kraje, szkoda tylko tych drzew, które zostały wycięte na te "papióry". No i teraz kazano nam czekać na decyzję kredytową. 2-4 tygodni. To jedne z najgorszych tygodni mojego życia. Codziennie dzwonią banki, że czegoś im tam jeszcze brakuje i tak codziennie dowozimy jakieś papierzyska, a decyzji nie ma.... Spać już nie mogę, stresuję się, bo niby w BIKU wszystko ok, zarobki dobre, to zawsze może być coś. A jeśli kredytu nie dostaniemy to zadatek pójdzie w pierony.... 

Zadatek, który miał iść na wakacje w Barcelonie. Moje marzenie. Miała być wizyta na Camp Nou, miał być Messi w realu, miał być mecz na żywca, miała być katedra Gaudiego.... Nie, nie, nie... nie narzekam wierzę dalej, że to wszystko jeszcze przede mną, że to się da.... Tylko niech już będzie ta decyzja, bo nerwowo nie wytrzymam, a długo człowiek na miksturach uspokajających nie pociągnie, tak bez snu i w ogóle....

                 A za oknem upał, tak jak w Barcelonie :)) Plan dnia jest taki, że po pracy On zabiera mnie na Wyspę Słodową. Takie tam.. kocyk, opalanie, gazetka na odmóżdżenie, piwko.... Pełen rilaks....

A to tak na osłodę....

 Katedra Gaudiego




Wieża Agbar


Source: WizzAir

No i moje największe marzenie Camp Nou



Source: breathless




2 komentarze:

  1. współczuję tego stresu... mam nadzieję, że warto będzie poświecić te noce i swoje nerwy, a decyzja będzie pozytywna.

    trzymaj się ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj mam nadzieję, ze to się szybko i pozytywnie skończy

    pozdrowionka:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!

Jeśli piszesz jako Anonim proszę podpisz się