23 kwietnia 2012

Wieliczka



Będąc w Krakowie ( relacje możecie zobaczyć TU i TU ) nie mogliśmy oprzeć się i pojechaliśmy do Wieliczki. To była wyjątkowa i niesamowita wyprawa. Cudowne miejsce, zaskakujące widoki, zapach i ciekawe opowieści o pracy, wierzeniach górników oraz o tamtejszych legendach. Miejsce, które uczy pokory i szacunku do pracy.

Kopalni nie można zwiedzać samemu, należy wykupić bilet i poczekać aż uzbiera się odpowiednia grupa osób, wówczas zostaje przydzielony przewodnik i można już schodzić w dół. Zwiedzających jest zawsze tyle, że grupa zbiera się prawie co 15- 20 min. Schodząc w dól należy pamiętać, żeby zabrać ze sobą coś z długim rękawem, ponieważ jest tam strasznie wilgotno i chłodno. 

Ceny biletów nie są zbyt niskie, ale naprawdę warto ( zwiedzanie w języku polskim, bilet normalny to wydatek 49 zł /osoba, natomiast ulgowy 35 zł/os. ). 

W dół kopalni schodzi się po schodach, potem zwiedza się różne Komory gdzie przewodnik opowiada o historii miejsca, mozolnej pracy w przeszłości i legendach. Dzieci mogą spróbować swoich sił uruchamiając jedno z narzędzi. Zwiedza się podziemny kościół ( kaplica św. Kingi) Niesamowite emocje dostarcza pokaz, który odbywa się  w ciemności i słychać tylko odgłosy pracy w kopalni i muzykę. Człowiek "widzi" wszystko zmysłem słuchu. Wychodząc z tego pokazu panuje niesamowita cisza i zaduma. Niecodzienne wrażenia.

W Kopalni znajduje się także restauracja, więc po wyczerpującej wycieczce można pod ziemią zjeść porządny obiad, który naładuje nam akumulatory. Na powierzchnie wyjeżdżamy już windą ( ciasnawą ). Czas zwiedzania to około 2 godz.

Na terenie Kopalni znajduje się także sklep z pamiątkami, solą jadalną, solą kosmetyczną oraz innymi pierdołami. 












Wieliczka w pigułce:

1976 - kopalnia została wpisana do Krajowego Rejestru Zabytków
1978 - wpisana przez UNESCO na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego
1989 - wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Zagrożonego ( skreślona z niej w 1998 )
1994 - stała się pomnikiem historii Polski
1996 - całkowicie zaprzestano eksploatacji złoża
2007 - w plebiscycie "Rzeczpospolitej" została uznana za jeden z siedmiu cudów Polski ( największą ilością głosów)

Kopalnia liczy 9 poziomów, ostatni leży 327 m pod powierzchnią ziemi. Jest tam 3000 wyrobisk, a chodniki mają łącznie długość 300 km. I uważnie szukajcie Skarbnika, podziemnego ducha kopalni :))





18 kwietnia 2012

Masaż Magia Dotyku i CHI Massage



Wcześniejszy post dotyczył naszego pobytu w Jastrzębiej Górze.
 TUTAJ przybliżyłam trochę pobyt w hotelu, a dziś chcę Wam opisać zabiegi, z których skorzystaliśmy.




MAGIA DOTYKU 

Według oferty jest to relaksacyjny masaż twarzy, szyi i dekoltu ( u Panów klatki piersiowej ) z akupresurą głowy i aromatycznymi olejami.

Masaż trwa około 20 min i kosztuje 70 zł. Ogólnie było bardzo miło, Pani wymasowała mi dokładnie twarz i kark, co do dekoltu to tylko kilka razy go pomiziała. Nie bardzo wiem gdzie i kiedy była ta akupresura głowy, co prawda kosmetyczka kilka razy pogniotła mi twarz, ale głowy nie dotykała ani razu. Tam samo jeśli chodzi o Panów ( On nie miał w ogóle naciskanej twarzy ani też głowy ). Jeśli chodzi o aromatyczne oleje: moim zdaniem był tylko jeden o zapachu kawy czy czekolady ( jakaś taka mieszanka ), innych zapachów nie poczułam. 20 min minęło jak z bicza strzelił,było w miarę przyjemnie, brakowało tylko akupresury.




CHI MASSAGE 

Według oferty jest to aromatyczny masaż całego ciała indywidualnie dobrany do Twojego samopoczucia i stanu emocjonalnego. Poczuj się wyjątkowo.. Zabieg wykonywany na oliwce PAT & RUB by K. Rusin

Masaż trwa 55 min i kosztuje 140 zł. Bardziej jest to mizianie ciała i dotykanie niż typowy masaż. Mi to akurat odpowiadało, ale On uzgodnił z masażystką, że woli być bardziej ugnieciony niż pomiziany :)

Masaż miał być dobrany indywidualnie do mojego samopoczucia i stanu emocjonalnego jednak nikt wcześniej mnie nie pytał jak się czuję. Wydaję mi się, że Panie masażystki pracują na akord jak przy linii produkcyjnej. Zero wywiadu o samopoczuciu, standardowo narzucany ten sam masaż. Tak samo z zapachem, miał być aromatyczny masaż indywidualnie dobrany a mnie znów masowano oliwką o zapachu czekolady. Akurat tego dnia nie miałam na to ochoty, wolałabym coś bardziej energetyzującego, orzeźwiającego, coś cytrusowego. No ale skąd Panie mogły wiedzieć, przecież same lepiej wiedzą w jakim nastroju i samopoczuciu przychodzą klienci na indywidualnie dobrany dla nas masaż. 

Co do wykonania nie mam żadnych uwag, natomiast można zwrócić uwagę jednak na to co się proponuje klientom i jakie jest ich samopoczucie, a nie wykonywać wszystko według schematu, który nie pasuje do opisu zabiegu. Szkoda:( 

A tu jeszcze kilka zdjęć Jastrzębiej Góry:















16 kwietnia 2012

Primavera Conference & SPA Jastrzębia Góra



Pisałam już wcześniej, że ostatnie dwa tygodnie marca spędziliśmy na wyjazdach.
Kilka dni poświęciliśmy tylko dla siebie i skorzystaliśmy z nadmorskiego SPA.

W sumie mieliśmy jechać do Karpacza, ale mieliśmy dosyć zimna i śniegu więc wybraliśmy nasze polskie morze. Trafiło na Jastrzębią Górę, ponieważ nigdy wcześniej tam nie byliśmy.

Jeśli ktoś szuka ciszy i samotni to polecam małe nadmorskie miejscowości poza sezonem. Ani żywej duszy, tylko jeden czynny sklep spożywczy w pobliżu i jedna restauracja serwująca ryby. My akurat mieliśmy pełne wyżywienie wykupione w hotelu, więc problemu nie było,  no ale być nad morzem i nie spróbować ryby.....

Wykupiliśmy sobie pobyt z pakietem SPA w Primavera Conference & SPA w Jastrzębiej Górze. Jest to bardzo duży ośrodek składający się z dwóch potężnych budynków. Ogólnie bardzo miła atmosfera, czysto, ładnie, czyste pokoje. Brakowało nam tylko basenu, był akurat w remoncie, ponieważ hotel otwiera wielki pokój dla dzieci PLAYLAND. Primavera to wyśmienity hotel wypadowy dla całych rodzin, bardzo dużo zajęć dla dzieci, a wówczas rodzice mogą sobie swobodnie odpoczywać.

Jeśli chodzi o rozrywkę, wiadomo sezonu nie było, więc żadnych imprez w hotelu także. Night club był zamknięty, ale bar z bilardem czynny. W barze można było liczyć na pomoc barmana ( nie przepadam za alkoholem ), który uraczył mnie delikatnymi, wyśmienitymi smakowo drinkami. Ceny wahały się w granicach 10-20 zł za drink. Bilard niestety dodatkowo płatny ( 5 zł za grę ). 

Obok baru jest sala rozrywki. Można tam zagrać w ping-ponga ( bezpłatnie) , jakieś gry komputerowe, koszykówkę, piłkarzyki, cymbergaja ( od 2-5 zł ). 

W hotelu jest też club fitness, siłownia i kort tenisowy. Dla tych co lubią świeże powietrze jest hotelowa wypożyczalnia rowerów górskich. Hotel położony jest w pobliżu lasu i morza. Wystarczy tylko przejść przez ulicę i można rozkoszować się morskim jodem, przepięknymi widokami morza z góry ( Jastrzębia Góra słynie z wysokiego klifowego brzegu o wysokości dochodzącej do 33 m n.p.m. ). W centrum ( jakieś 500-600m od hotelu) znajduje się najbardziej wysunięty na północ punkt Polski zwany Gwiazdą Północy.

Jak wcześniej wspominałam mieliśmy wykupiony pobyt z pełnym wyżywieniem. Śniadanie, obiad i kolacja - wszystko w formie szwedzkiego stołu ( to lubię, bierzesz co i ile chcesz, a nie masz narzucone wszystko z góry ). 
Śniadanie  i kolacja - zarówno dania ciepłe ( jajecznica, parówki, chili, fasolka po bretońsku  i więcej ) oraz coś na zimno ( wędliny, płatki, sałatki, jaja w majonezie, warzywa ). Problemem był tylko brak owoców :((.
Obiad - bardzo duży wybór dań i dodatków, za każdym razem jakieś mięso, ryba, makaron. Brakowało mi tylko deseru, dziwne, ponieważ ciasto było dostępne tylko przy śniadaniu, natomiast po obiedzie deseru nie można było już dostać. 
Podsumowując dużo jedzenia, czysto i smacznie.

Skorzystaliśmy także z zabiegów SPA, o których będzie w następnym poście. Troszkę się zdenerwowałam na początku ( jestem za bardzo porywcza ), kiedy dowiedziałam się, że nasze zabiegi nie pokrywają się czasowo i kiedy ja kończę swój, On dopiero zaczyna albo musi czekać na niego kilka godzin. Nam chodziło raczej o to, by zabiegi mieć w mniej więcej tym samych czasie, tak aby potem móc trochę pochodzić razem po plaży, pozwiedzać czy razem spędzić czas. Ale po rozmowie z Panią z recepcji SPA doszliśmy do porozumienia i zabiegi zostały nam przełożone tak żebyśmy byli zadowoleni ( przepraszam Panią z recepcji, że marudziłam i się uniosłam ). 
Można też kupić tamkosmetyki różnych firm m.in. Pat & Rub by Kinga Rusin, ja oczywiście nie mogłam  się oprzeć więc nabyłam Balsam do ciała Żurawina i Cytryna ( cudowny kosmetyk ).
W SPA znajdują się także sauny, infra, solarium ( dodatkowo płatne ). Gorzej jest z muzyką, jest głośna i niezbyt wyciszająca ( raczej radiowe przeboje niż muzyka relaksacyjna ). Gabinety są małe i dość ciemne, więc jeśli ktoś ma jakieś kompleksy to nie ma co się obawiać.

AAAAA i co najważniejsze, w hotelu jest winda, która jest zaraz przy recepcji, więc nie ma żadnego problemu dla osób niepełnosprawnych. 

Ogólnie bardzo fajne miejsce, czyste, obsługa miła i pomocna. Blisko do centrum, do plaży, do morza, idealne na wypad z dzieckiem. Szczerze polecam.

A tu trochę moich zdjęć z Jastrzębiej Góry















13 kwietnia 2012

Warto pomagać!!!


Nigdy nie zastanawiałam się nad tym jak mogę pomóc innym.
W sumie to twierdziłam, że też za dużo kasy nie mam, że może to naciągacze itp.

Zaczęło się od tego, że inni żerowali na mojej naiwności i wrażliwości.
 Nieraz wrzuciłam parę groszy do kubeczka żebrzącym i co.... potem widywałam ich w pobliskim sklepie na winku. 
Nieraz wrzucałam parę groszy ludziom bez ręki czy nogi proszącym o wsparcie i co..... i po kilku godzinach nagle wszystko im odrastało i z zadowoloną miną sączyli zimne piwko pod sklepem.

Nie mówię, że tak jest w 100%, ale ja jakoś tak zawsze trafiałam.
Raz to nawet mnie kobieta opierdzieliła za to, że chce jej dać bułkę z szynką a nie pieniążki!!!

To wszystko spowodowało, że przestałam wierzyć w ludzi. Taka trauma czy coś.
Przestałam wierzyć, że ktoś może tak bez żadnego profitu pomagać innym, że wszystkie te fundacje itp. to tylko nabijają sobie kasę i naciągają innych, a efektów nie widać. 
Uwierzyłam, że pomoc innym wiąże się z udzielaniem się w różnych organizacjach, że trzeba mieć sporo czasu na to. Otóż wcale nie!!!

 Jakiś czas temu uzmysłowiłam sobie, że żeby pomagać innym wcale nie muszę wspomagać ich finansowo. Przecież są inne formy pomocy. Nawet nie wiedziałam, że robiąc coś odruchowo mogę pomóc innym ( np. zbieranie nakrętek).

Sposobów jest wiele.



Po pierwsze: zbieram nakrętki


Zaczęło się niewinnie. Skończył mi się sok, opakowanie wywaliłam a nakrętka została w dłoni. Wstałam od stołu i nakrętkę wrzuciłam do słoika, który stał pusty i tak poszło.... Proste prawda.....
Nazbierało mi się ich już trochę, jakaś reklamówka i co z nimi zrobić.....


A, że udzielam się na portalu Wizaż.pl to odnalazłam ludzi we Wrocławiu, którzy w ten sposób pomagają innym. 
Tym razem zbieramy na rehabilitację dla małej Nikoli, TUTAJ trochę więcej o Nikoli i całej akcji.
Nic prostszego!!!



Po drugie: przekazuję 1% podatku

Tak robię już 3 rok z rzędu, to mnie też nic nie kosztuje, bo przecież nie idzie to z mojej kieszeni. Tzn z mojej ale w innym sensie, te pieniądze nie są z mojego portfela, nie muszę ich nigdzie wpłacać, nie widzę ich. Po prostu przy rocznym rozliczeniu podatku wypełniam dodatkową rubrykę i tyle. Mi nie zaszkodzi a innym może uratować życie. Fundacji i organizacji, na które należy wpłacać jest mnóstwo, wystarczy wpisać w przeglądarkę 1% podatku. Ja co roku staram się wpłacać komuś innemu.



Po trzecie: klikam w internecie

Codziennie przeglądam internet, codziennie też staram się kliknąć w "pajacyka" czy też w "pustą miskę". To nic nie kosztuje, zajmuje co najwyżej kilka sekund a pomaga dzieciom i zwierzętom.





PustaMiska - akcja charytatywna

Jest też wiele innych tego typu stron, wystarczy poszukać.



Po czwarte: kupuję produkty, na których są informacje o różnych akcjach

Chodzi mi o to, że firmy czasami przeznaczają jakiś procent ze sprzedaży lub jaką kwotę ze sprzedaży danych produktów na cele charytatywne. Np Procter&Gamble i akcja Podaruj Dzieciom Słońce, o której pewnie każdy słyszał. Tegoroczna właśnie dzisiaj się rozpoczęła. Info o TUTAJ.
Ostatnio też kupiłam np papier toaletowy gdzie producent przekazuje część zysków dla UNICEFu. Nie wiem czy tak jest ale i tak zawsze kupuję dane produkty więc może i pomagam.



Po piąte: stare rzeczy dla PCK lub schroniska dla zwierząt

Co jakiś czas każdy z nas robi porządki w szafie, wyrzucamy stare rzeczy, kupujemy nowe. 

Co zrobić z niepotrzebnymi ubraniami, kocami? Nie trzeba od razu wyrzucać ich do kosza. Kiedyś za małe już rzeczy rozdawałam biedniejszym kuzynkom, ciotkom itp. Reszta szła do śmieci. Ale kiedyś nie było punktów PCK. Teraz są wszędzie kontenery więc tam je wrzucam. Czytałam też, że to wielka ściema, że jakieś hurtownie sprzedają te rzeczy. Nie wiem jaka jest prawda. To już od Was zależy w co wierzycie. 

A co ze starymi kocami, matami, kurtkami, ręcznikami, prześcieradłami??? Oddaję je do schroniska dla zwierząt, gdzie psiaki i koty mają z nich szyte przytulne i ciepłe siedziska zimą. Z kurtek mają szyte ubranka, nakrycia na zimowe mrozy.



Po szóste: WOŚP




Jest to jedyna akcja, którą wspieram finansowo. Tyle ile mogę, czasami jest to tylko złotówka, czasami więcej, czasami coś wylicytuję. Tutaj jestem przekonana, że moje fundusze trafią do nas, do ludzi, bo przecież nikt nie zna dnia ani godziny gdy może potrzebować sprzętu medycznego. Jedyna akcja, którą świadomie wspieram finansowo, ponieważ będąc w niejednym szpitalu widziałam zakupiony przez Orkiestrę sprzęt. 



Jak widzicie możliwości pomocy innym jest wiele. Nie trzeba tracić czasu, pieniędzy itp. Można pomóc wykonując codzienne obowiązki np zakupy, sprzątanie itp.

Zacytuję tu klasyka :)) :

"WARTO POMAGAĆ"




10 kwietnia 2012

Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć.



Wybraliśmy się w święta do kina. Na Klossa. Opinie były różne, więc takie filmy lubię najbardziej. 
Dla jednych kicz, dla innych wielkie kino. 

Czy dotykając klasyki reżyserzy, scenarzyści, aktorzy itp itd sprostali???


Otóż nie.


Po pierwsze: obsada



Prawdziwy Hans Kloss ( czyli ten nasz - stary ) był przystojny, miał delikatne rysy twarzy, kobiety za nim szalały. Nawet jeśli był zły, zdenerwowany to miał pogodną twarz, twarz amanta. 
Pan Tomasz Kot nie pasował mi pod żadnym względem. Za wysoki, za chudy, brzydka cera, okropna mimika, za bardzo wcielił się w tę postać, cały czas wyglądał jakby musiał do toalety. Presja była duża ale nie podołał. W jego postaci nie było ciepła Pana Mikulskiego, miny Pana Kota były okropne, bardziej pasowałyby do jakiegoś innego prawdziwego gestapowca niż do naszego J-23. Za bardzo chciał ale mu nie wyszło. Czasami było to komiczne, czasami żałosne aż nie szło oglądać tych min. No cóż zdarza się, z całym szacunkiem dla Pana Kota, to nie była rola dla niego. J-23 może być tylko jeden!

Za to wybór Pana Adamczyka na Brunnera jak najbardziej trafiony. Miło się oglądało, można było dostrzec podobieństwa. 

Pan Mecwaldowski - jak dla mnie, idealna twarz niemieckiego bandyty, bardzo prawdziwa historia, nie przeszkadzały mi nawet tlenione włosy i brwi na aryjczyka

Adam Woronowicz - no coraz bardziej doceniam tego aktora, idealnie stworzona postać

Marta Żmuda Trzebiatowska - nie jestem zwolenniczką tej Pani, nie potrafię nic dobrego powiedzieć o jej warsztacie, stworzonych postaciach, jak dla mnie jest sztuczna, miękka a w tym filmie przeszłą samą siebie. Ani to postać tragiczna, ani komediowa, sama chyba się pogubiła podczas kręcenia filmu. Kompletnie nie pasuje do tej roli, ani też ta postać do całego filmu. Nie jestem ekspertem filmowym, jestem tylko prostym widzem, ale tej Pani ja już dziękuję. Choć było kilka sekund filmu, w którym nawet byłam zaskoczona brakiem sztuczności - moment jak krzyczy i płacze za Hansem - ot i tyle.

Najlepiej sprawdzili się jednak starzy aktorzy tj. Karewicz, Mikulski, Bończyk tu trzeba przyznać, że mają warsztat i chce się oglądać

Po drugie: scenariusz i akcja

Momentami było widać, ze scenarzyści nie wiedzieli jak wybrnąć z danej akcji np. kiedy wkraczają Rosjanie i mają zabić Hansa Klossa. Wiem też, że ten film to fikcja ale nawet w tego typu filmach no trochę prawdy musi być, widz to nie idiota. Mam tu na myśli moment kiedy Rosjanie wywożą jedną Niemkę do obozu ( nie sądzę żeby ona przeżyła, nie została pobita, zgwałcona itp, nie sądzę, że cała banda chłopów dowiozłaby cało jedną babę ). 

Do tego można dołożyć przesłuchanie starego Mikulskiego, gdzie traktowano go prądem. Jaki facet w tym wieku przeżyłby tak długo takie wstrząsy, toż to serce czy rozrusznik by wysiadły od razu. 
Takich luk w akcji było więcej, ale nie będę zdradzała tu całego filmu.

Z drugiej strony spotkanie się dwóch Hansów Klossów i cała przygoda z bursztynową komnatą bardzo ciekawa. Ogólnie jednak brak dbałości o szczegóły. Reżyser nie mógł się zdecydować czy kręci Bonda, Klossa, czy też Indianę Jonesa, czy ma być horror czy też komedia.

Po trzecie: muzyka

Nie pamiętam w ogóle czy jakaś była w filmie. Nie pamiętam. Więc skoro widz nie zapamiętał muzyki to nie było to nic ciekawego.

Po czwarte: efekty specjalne

No tu to już twórcy przeszli samych siebie. Kompletna porażka. Miejscami czułam, że oglądam jakiś film SF z lat 80-tych. Dno totalne. Krwawiące rany niczym z filmów o zombie gdzie ucina się ręce a tam krew sika na wszystkie strony, tak mało prawdopodobne, takie tanie. No i ogólnie żenujące wybuchy, uboga scenografia, tanie efekty komputerowe np samoloty, śnieg, płomienie. Można pomyśleć, że z efektami zatrzymaliśmy się jakieś 15 lat temu. 


Uwielbiam tematykę II wojny, czy to książki, czy to seriale, czy to filmy. Jednakże Hans Kloss jest to pierwszy film o wojnie, którego nie chciałabym obejrzeć jeszcze raz. Zawiodłam się na całej linii. 

Po co dotykać klasyki, kiedy nie można jej udźwignąć, nie ma się pomysłu może kasy. Przecież Hans Kloss dla wszystkich jest tylko jeden. 
Po co niszczyć ikonę pop kultury. 
Po co mierzyć się z legendą.



06 kwietnia 2012

Mysz



Znalezione gdzieś w internecie...

Nie mogłam się oprzeć....
Też chcę się tak cieszyć!!!!

Funny mouse :))




04 kwietnia 2012

Chałupy



Przez ostatnie dwa tygodnie byłam niedostępna. 
Dosłownie.
Zaszyłam się w swoim świecie i nadrabiałam zaległości ( m.in kulturowe ).

Udało mi się przeczytać kilka książek, do których zabierałam się od jakiegoś czasu.
Pogłębiłam swoją wiedzę na temat sprawy Chodorkowskiego i Putina.

Utrwaliłam sobie ( czytając książkę ) kilka faktów z życia Leo Messiego ( jestem kibicem Barcelony i na ten temat mogę rozmawiać dniami i nocami, rzucając faktami i statystykami :)) ). Dlatego też ostatnio mało tu zaglądałam: mecze, mecze, mecze, La Liga, Liga Mistrzów itp itd...

Odwiedziłam SPA w Jastrzębiej Górze ( o zabiegach będzie później ).
Przy okazji "rozgrzewałam" swojego Nikona, bo coś ostatnio miał kilka tygodni posuchy. 

Poniżej zdjęcia z marcowego wypadu nad morze. 

Będąc w Jastrzębiej Górze podjechaliśmy też do Chałup.
Sezonu jeszcze nie ma, wszystko pozamykane, brak żywej duszy.
Ale za to plaża pusta, dużo jodu,  przepiękne widoki i cudowne kolory.