19 października 2011

Majorka - na zimny, pochmurny dzień



Pogoda za oknem jest jaka jest, zimno, pochmurno. Człowiek najlepiej nie wychodziłby z domu tylko leżał pod kocem z kubkiem gorącej herbaty. 

Czekając na dzisiejszy mecz Ligi Mistrzów, w którym oczywiście gra moja Barcelona, znalazła kilka zdjęć wakacyjnych z Majorki. Wstawiam je tak dla kontrastu, na złość naszej paskudnej aurze.







I jeszcze piosenka, która kojarzy mi się z wakacjami na Majorce. Animatorzy w hotelu "zmuszali" nas ciągle do tańczenia przy tych dźwiękach. Nie każdy lubi latynoskie rytmy, ja uwielbiam, więc bawiłam się przy niej przednio :)  Jak powybieram z 3500 zdjęć jakieś fajne to napiszę dłuższego posta o Majorce:)







Baby są jakieś inne



          I w końcu wyszło tak, że oprócz zakupów przydatnych do naszego mieszkania zdążyliśmy obejrzeć tylko jeden film, trafiło akurat na "Baby są jakieś inne". Moje uczucia co do tego filmu są mieszane. Lubię Adasia Miauczyńskiego ale momentami ten film był nudnawy. Przed filmem wiedziałam, że nie można długo wytrzymać patrząc 1,5 godziny na dwóch facetów jeżdżących nocą samochodem. Film tylko to potwierdził. 

        Miejscami mój organizm włączał "tryb oszczędzania energii" i traciłam wątek. Moim zdaniem "Baby" nie pobiją chyba geniuszu "Nic śmiesznego" czy też "Dnia świra". Mimo wszystko dialogi jak to u Koterskiego zabawne, dotknął on codziennych spraw damsko-męskich ( kobiety nie obrażajcie się ale takie jesteśmy ), pokazał jak widzą nas faceci. No i ta fraza - pełna powtórzeń i błędów gramatycznych, to akurat lubię u Koterskiego. Ogólnie zabawna komedia, warto obejrzeć na odmóżdżenie.

        Drugiego filmu nie zdążyliśmy obejrzeć, ponieważ w niedziele On zachorował i musiałam zamienić się w pielęgniarkę. Od niedzieli faszerujemy się rutinoscorbinem, aspiryną C, otrivinem i sudafedem. Nosy mamy wielkości ziemniaka, całe czerwone i poranione. I co najgorsze, ja miłośniczka herbaty, musiałam ją na kilka dni zbeszcześcić miodem i cytryną. No ale czego nie robi się dla zdrowia. 

         Siedzę więc pod kocem i przeglądam katalogi marketów budowlanych poszukując natchnienia, nowych pomysłów. Najgorsze jest to, że na każdej stronie znajdę coś fajnego a w połączeniu to wszystko mi nie pasuje. Z kolorami ścian też nie możemy się dogadać :) Na 100% mamy ustalony już salon i sypialnię a reszta to jak na razie wielka improwizacja.