10 kwietnia 2012

Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć.



Wybraliśmy się w święta do kina. Na Klossa. Opinie były różne, więc takie filmy lubię najbardziej. 
Dla jednych kicz, dla innych wielkie kino. 

Czy dotykając klasyki reżyserzy, scenarzyści, aktorzy itp itd sprostali???


Otóż nie.


Po pierwsze: obsada



Prawdziwy Hans Kloss ( czyli ten nasz - stary ) był przystojny, miał delikatne rysy twarzy, kobiety za nim szalały. Nawet jeśli był zły, zdenerwowany to miał pogodną twarz, twarz amanta. 
Pan Tomasz Kot nie pasował mi pod żadnym względem. Za wysoki, za chudy, brzydka cera, okropna mimika, za bardzo wcielił się w tę postać, cały czas wyglądał jakby musiał do toalety. Presja była duża ale nie podołał. W jego postaci nie było ciepła Pana Mikulskiego, miny Pana Kota były okropne, bardziej pasowałyby do jakiegoś innego prawdziwego gestapowca niż do naszego J-23. Za bardzo chciał ale mu nie wyszło. Czasami było to komiczne, czasami żałosne aż nie szło oglądać tych min. No cóż zdarza się, z całym szacunkiem dla Pana Kota, to nie była rola dla niego. J-23 może być tylko jeden!

Za to wybór Pana Adamczyka na Brunnera jak najbardziej trafiony. Miło się oglądało, można było dostrzec podobieństwa. 

Pan Mecwaldowski - jak dla mnie, idealna twarz niemieckiego bandyty, bardzo prawdziwa historia, nie przeszkadzały mi nawet tlenione włosy i brwi na aryjczyka

Adam Woronowicz - no coraz bardziej doceniam tego aktora, idealnie stworzona postać

Marta Żmuda Trzebiatowska - nie jestem zwolenniczką tej Pani, nie potrafię nic dobrego powiedzieć o jej warsztacie, stworzonych postaciach, jak dla mnie jest sztuczna, miękka a w tym filmie przeszłą samą siebie. Ani to postać tragiczna, ani komediowa, sama chyba się pogubiła podczas kręcenia filmu. Kompletnie nie pasuje do tej roli, ani też ta postać do całego filmu. Nie jestem ekspertem filmowym, jestem tylko prostym widzem, ale tej Pani ja już dziękuję. Choć było kilka sekund filmu, w którym nawet byłam zaskoczona brakiem sztuczności - moment jak krzyczy i płacze za Hansem - ot i tyle.

Najlepiej sprawdzili się jednak starzy aktorzy tj. Karewicz, Mikulski, Bończyk tu trzeba przyznać, że mają warsztat i chce się oglądać

Po drugie: scenariusz i akcja

Momentami było widać, ze scenarzyści nie wiedzieli jak wybrnąć z danej akcji np. kiedy wkraczają Rosjanie i mają zabić Hansa Klossa. Wiem też, że ten film to fikcja ale nawet w tego typu filmach no trochę prawdy musi być, widz to nie idiota. Mam tu na myśli moment kiedy Rosjanie wywożą jedną Niemkę do obozu ( nie sądzę żeby ona przeżyła, nie została pobita, zgwałcona itp, nie sądzę, że cała banda chłopów dowiozłaby cało jedną babę ). 

Do tego można dołożyć przesłuchanie starego Mikulskiego, gdzie traktowano go prądem. Jaki facet w tym wieku przeżyłby tak długo takie wstrząsy, toż to serce czy rozrusznik by wysiadły od razu. 
Takich luk w akcji było więcej, ale nie będę zdradzała tu całego filmu.

Z drugiej strony spotkanie się dwóch Hansów Klossów i cała przygoda z bursztynową komnatą bardzo ciekawa. Ogólnie jednak brak dbałości o szczegóły. Reżyser nie mógł się zdecydować czy kręci Bonda, Klossa, czy też Indianę Jonesa, czy ma być horror czy też komedia.

Po trzecie: muzyka

Nie pamiętam w ogóle czy jakaś była w filmie. Nie pamiętam. Więc skoro widz nie zapamiętał muzyki to nie było to nic ciekawego.

Po czwarte: efekty specjalne

No tu to już twórcy przeszli samych siebie. Kompletna porażka. Miejscami czułam, że oglądam jakiś film SF z lat 80-tych. Dno totalne. Krwawiące rany niczym z filmów o zombie gdzie ucina się ręce a tam krew sika na wszystkie strony, tak mało prawdopodobne, takie tanie. No i ogólnie żenujące wybuchy, uboga scenografia, tanie efekty komputerowe np samoloty, śnieg, płomienie. Można pomyśleć, że z efektami zatrzymaliśmy się jakieś 15 lat temu. 


Uwielbiam tematykę II wojny, czy to książki, czy to seriale, czy to filmy. Jednakże Hans Kloss jest to pierwszy film o wojnie, którego nie chciałabym obejrzeć jeszcze raz. Zawiodłam się na całej linii. 

Po co dotykać klasyki, kiedy nie można jej udźwignąć, nie ma się pomysłu może kasy. Przecież Hans Kloss dla wszystkich jest tylko jeden. 
Po co niszczyć ikonę pop kultury. 
Po co mierzyć się z legendą.



4 komentarze:

  1. Lubię Twoje recenzje. Zawsze rzeczowe i konkretne.
    Ziut śle pozdrowienia. :)
    Jak wyskoczymy kiedyś na spacer do Krakowa to Cię powiadomimy. ;)

    Pozdrówka
    K i Z ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki:)
    Buziaki dla Ziuta:)
    Do Wrocławia Moja Droga, do Wrocławia :) Jestem z Wrocławia, a w Krakowie byłam w celach rekreacyjno - poznawczo- relaksacyjnych :) Zapraszam do Wrocka!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. uch, do Wrocka to nie wiem czy z Ziutem, ale jak się będę wybierała, to dam znać. :) a Ty jak znowu zawitasz do Krk - odezwij się. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. koniecznie daj znać czy z Ziutem czy beż :)miło będzie się spotkać na jakąś kawuchę a jak byś chciała przewodnika po Wrocławiu to też służę pomocą :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!

Jeśli piszesz jako Anonim proszę podpisz się