13 grudnia 2012

Kreta ( Crete ) - Vai i Agios Nikolaos


Naszą wycieczkę po Krecie zaczęliśmy od wschodniej strony. Bo bliżej, bo plaża Bounty, bo twierdze weneckie, bo wykopaliska. Oj, jakiż to błąd popełniliśmy! Trzeba było wybrać zachód. No ale będzie pretekst żeby jechać tam jeszcze raz.

 Na mapie zaznaczyliśmy trasę, wypożyczyliśmy rozklekotane Punto i jazda. Drogi gorsze niż u nas, ale widoki piękne, co rusz jakiś punkt widokowy, więc wysiadka, pstrykanie zdjęć i dalej jazda po serpentynach, pod górę ( jeśli myślicie, że zaoszczędzicie na paliwie na Krecie to się grubo mylicie, koszt litra paliwa to ok. 8 zł, a drogi rozpaczliwe, większość szutrowe, pod górę, więc spalanie to min 10l/100km ). No ale co tam, przeżyliśmy serpentyny na Majorce i Gran Canari to i tu damy radę. 

Plan podróży wyglądał następująco:Sissi -> Agios Georgios ( klasztor św. Jerzego ) -> Neapol i-> Agios Nikolaos -> Gournia -> Sitia -> Vai ( plaża Bounty punkt docelowy ) -> Sitia -> Ierapetra -> powrót do Agios Nikolaos i stamtąd na wioski, gdzie podobno czas zatrzymał się jakieś 100 lat temu ( Kritsa itp ) -> powrót do hotelu.



Plan zacny, przed nami sporo kilometrów, mapa jest, bak paliwa jest, pierwszy prowiant jest, aparat i kamera jest. Dzięki radom przewodnika postanowiliśmy klasztor i Agios Nikolaos zwiedzić pod wieczór, bo podobno wtedy jest najlepiej. I tu mój apel do turystów, nigdy nie słuchajcie przewodników!!! Okazało się, że wszystkie klasztory, wykopaliska itp były czynne tylko do godziny 15, a potem szukaj wiatru w polu, bo żywej duszy brak. 

Pierwszy dłuższy przystanek i zwiedzanie rozpoczęliśmy na Vai. Jest to plaża prawie na samym końcu świata, gdzie prowadzi tylko jedna droga, wokoło bieda, nędza, latające samopas kozy po ulicach i inne atrakcje.

Pamiętacie reklamę batonów Bounty - smak raju, plażę, palmy, turkus morza? Istny raj!!! Szkoda tylko, że w rzeczywistości miejsce, które pokazują w reklamie jest zupełnie inne. Brak fotomontażu, podretuszowanych kolorów, dużo piachu, turystów, kilka leżaków, kilkanaście palm i punkt widokowy. Plaża nazywa się Vai i znajduje się na wschodzie Krety. Jest to miejsce mocno przereklamowane i do tej pory nie mogę sobie wybaczyć, ze zamiast na Spinalongę wybrałam "rajską" Bounty. Ot, zwyczajna plaża, palmy, leżaki, tawerna, parking, multum rozwrzeszczanych turystów, śmierdzące, brudne wc, punkt widokowy, na którym przepychają się turyści i odbywają się "domowe sesje" playboya. Jeśli będziecie mieli wybór albo Vai albo... wybierzcie to drugie. Rozczarowanie nasze sięgnęło zenitu, wzięliśmy "dupy w troki" i pojechaliśy dalej, w sumie to wróciliśmy bo Vai jest na końcu świata. Ale zdjęcia wyszły fajne:)









Po zwiedzeniu kilku przydrożnych klasztorów i miast dotarliśmy do Agios Nikolaos. No i tu miało się dziać ( jak to zapewniał nas przewodnik ). No faktycznie działo się, że hej!!! Na ulicach pustki, w tawernach cisza, w porcie brak żywej duszy, kilku turystów, sporo rozleniwionych kocurów i jeden modlący się na trawniku muzułmanin. Cisza, spokój, w sumie fajnie. Zwiedziliśmy, popstrykaliśmy zdjęcia, połaziliśmy uliczkami i won do hotelu. Z Agios Nikolaos pojechaliśmy zobaczyć też te wioski, w których czas się zatrzymał na zeszłym wieku. Wioski, jak to wioski, były, ale żywej duszy nie widać. Syf, kiła, mogiła, kilka kóz przywiązanych do drzew oliwkowych i tyle. A jutro jedziemy na wycieczkę fakultatywną do Heraklionu i Knossos. Agios Nikolaos za to prezentowało się tak:









O innych miejscowościach i hotelu na Krecie możecie przeczytać TUTAJ.



2 komentarze:

  1. Jak ja Wam współczuję tych rozczarowań, a jednocześnie zazdroszczę tego ciepłego miejsca, to nie zdajesz sobie sprawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tagowałam Twój blog, szczegóły zabawy u mnie. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz!

Jeśli piszesz jako Anonim proszę podpisz się