Dziś trochę wspomnień z pierwszych dni pobytu na Majorce.
O hotelu wspominałam Wam w tym poście o tutaj.
Zatrzymaliśmy się w El Arenal, gdzie znajduje się jedna z
najmodniejszych plaż Majorki „Playa de Palma”. Ciągnie się ona aż do samej
stolicy wyspy, czyli do Palma de Mallorca.
Spacerując po promenadzie wzdłuż plaży można zwiedzić
tamtejsze puby, kluby, restauracje, dyskoteki, sklepy, hotele, wypożyczalnie
quadów, samochodów, rowerów i wiele innych atrakcji. Arenal jest to typowo
dyskotekowa i głośna miejscowość tętniąca życiem prawie 24 h na dobę. Jak
zostaliśmy poinformowani przez turystów z Rosji i Niemiec: „wakacje w Arenal to
prestiż” :).
Jeśli ktoś woli
bardziej spokojniejsze miejsce powinien wypożyczyć samochód i udać się w głąb
wyspy, bo tutaj spokoju i ciszy raczej nie zazna. Dla tych, którzy nie posiadają „prawka”, po wyspie można swobodnie poruszać
się komunikacją miejską. Co do autobusów to nie ma
problemu, wykupuje się np. dzienny bilet i zwiedza. Z Arenal do Palma de
Mallorca jeździ autobus nr 15, który zatrzymuje się dosłownie co kawałek, a po
Palmie jeżdżą autobusy, dzięki którym można zwiedzić całą Palmę ( takie
czerwone i piętrowe ale nie wiem ile kosztują ).
W hotelu można znaleźć przewodniki i mapy
wyspy wraz z różnymi kuponami uprawniającymi do gratisowych lub ulgowych wejść
do niektórych atrakcji Majorki.
My od rezydenta dostaliśmy mapki z
zaznaczonymi miejscami, które warto zwiedzić.
W pierwszy dzień postanowiliśmy
zwiedzić północ i zachód wyspy.
I tak z Arenal udaliśmy się do Valldemossy, a
następnie do Portu de Soller.
W ten dzień dotarliśmy jeszcze do Pollency, nie
omieszkaliśmy zahaczyć o przecudny Fermentor, a między czasie nasz błędnik
zgłupiał gdy wspinaliśmy się po serpentynach na "torrent de
Pareis" w drodze do Sa Colobra. Niesamowite przeżycie i okropne uczucie.
Tylko dla ludzi o mocnych nerwach, ale za to widoki rekompensują wszystko:).
Po
tych przygodach dotarliśmy do miasta Alcudia i przez Ince wróciliśmy do hotelu.
Oczywiście po drodze zwiedziliśmy o wiele więcej, ale
miejscowości nie pamiętam, bo jeździliśmy samochodem i wpadało się na chwilę
do miasta coś zjadło, popstrykało zdjęcia, pozwiedzało i jechało dalej. Zresztą na wyspie co kawałek jest jakieś cudne miasteczko, plaża, opuszczony kościółek czy nieziemskie punkty widokowe. Resztę wyspy
zostawiliśmy sobie na drugi dzień.
Co warto zobaczyć:
Valldemossa – warto zwiedzić tam przepiękny klasztor Kartuzów, w którym to
jakiś czas spędził Fryderyk Chopin z George Sand. W klasztorze można zobaczyć
wystawę poświęconą Fryderykowi i George oraz ich cele, w których mieszkali,
starą przecudną aptekę pełną mikstur ( wygląda jak z bajki ) i bibliotekę z niesamowitymi eksponatami, pałac króla
Sancha, prześliczny ogród oraz galerię sztuki współczesnej m.in. z dziełami
Picassa. Ogólnie Valldemossa jest małym, cudnym miasteczkiem, w którym czuć
jakby czas się zatrzymał. Warto przejść się wąskimi, brukowanymi uliczkami,
posmakować tamtejszych specjałów, pozachwycać się ogrodami. Po udanej sesji
zdjęciowej ruszyliśmy dalej na podbój Port de Soller.
Przepraszam od razu za jakość zdjęć z Valldemossy ( próba aparatu była ale jak widać niezbyt udana, na szczęście zdjęcia z nami wyszły idealnie :D )
Przepraszam od razu za jakość zdjęć z Valldemossy ( próba aparatu była ale jak widać niezbyt udana, na szczęście zdjęcia z nami wyszły idealnie :D )
Port de Soller – jest to typowe
miasteczko portowe z plażą, latarnią i portem rybackim. Warto przejść się i
skosztować dań w pobliskich restauracjach. Można tam zobaczyć niesamowite jachty
o jakich się nawet nie śniło:).
Oprócz tego samo miasteczko Soller jest godne uwagi ze względu na niezwykłe
domy z XVIII i XIX wieku, które nadają bajkowy klimat.
A takiego kiedyś będę miała :)
No i tak ruszyliśmy dalej, ale kolejna
porcja wrażeń i zdjęć już w następnym poście.
Tutaj możecie poczytać wcześniejsze posty o innych miejscach na Majorce:
ładnie ... ech wakacje ....
OdpowiedzUsuń