23 lipca 2012

Majorka ( Mallorca ) - II cz.



Dziś trochę wspomnień z pierwszych dni pobytu na Majorce.
O hotelu wspominałam Wam w tym poście o tutaj.

Zatrzymaliśmy się w El Arenal, gdzie znajduje się jedna z najmodniejszych plaż Majorki „Playa de Palma”. Ciągnie się ona aż do samej stolicy wyspy, czyli do Palma de Mallorca.

Spacerując po promenadzie wzdłuż plaży można zwiedzić tamtejsze puby, kluby, restauracje, dyskoteki, sklepy, hotele, wypożyczalnie quadów, samochodów, rowerów i wiele innych atrakcji. Arenal jest to typowo dyskotekowa i głośna miejscowość tętniąca życiem prawie 24 h na dobę. Jak zostaliśmy poinformowani przez turystów z Rosji i Niemiec: „wakacje w Arenal to prestiż” :).

 Jeśli ktoś woli bardziej spokojniejsze miejsce powinien wypożyczyć samochód i udać się w głąb wyspy, bo tutaj spokoju i ciszy raczej nie zazna. Dla tych, którzy nie posiadają „prawka”, po wyspie można swobodnie poruszać się komunikacją miejską. Co do autobusów to nie ma problemu, wykupuje się np. dzienny bilet i zwiedza. Z Arenal do Palma de Mallorca jeździ autobus nr 15, który zatrzymuje się dosłownie co kawałek, a po Palmie jeżdżą autobusy, dzięki którym można zwiedzić całą Palmę ( takie czerwone i piętrowe ale nie wiem ile kosztują ).

W hotelu można znaleźć przewodniki i mapy wyspy wraz z różnymi kuponami uprawniającymi do gratisowych lub ulgowych wejść do niektórych atrakcji Majorki.

My od rezydenta dostaliśmy mapki z zaznaczonymi miejscami, które warto zwiedzić.

W pierwszy dzień postanowiliśmy zwiedzić północ i zachód wyspy. 
I tak z Arenal udaliśmy się do Valldemossy, a następnie do Portu de Soller
W ten dzień dotarliśmy jeszcze do Pollency, nie omieszkaliśmy zahaczyć o przecudny Fermentor, a między czasie nasz błędnik zgłupiał gdy wspinaliśmy się po serpentynach na "torrent de Pareis" w drodze do Sa Colobra. Niesamowite przeżycie i okropne uczucie. Tylko dla ludzi o mocnych nerwach, ale za to widoki rekompensują wszystko:). 
Po tych przygodach dotarliśmy do miasta Alcudia i przez Ince wróciliśmy do hotelu. Oczywiście po drodze zwiedziliśmy o wiele więcej, ale miejscowości nie pamiętam, bo jeździliśmy samochodem i wpadało się na chwilę do miasta coś zjadło, popstrykało zdjęcia, pozwiedzało i jechało dalej. Zresztą na wyspie co kawałek jest jakieś cudne miasteczko, plaża, opuszczony kościółek czy nieziemskie punkty widokowe. Resztę wyspy zostawiliśmy sobie na drugi dzień.


Co warto zobaczyć:

Valldemossa – warto zwiedzić tam  przepiękny klasztor Kartuzów, w którym to jakiś czas spędził Fryderyk Chopin z George Sand. W klasztorze można zobaczyć wystawę poświęconą Fryderykowi i George oraz ich cele, w których mieszkali, starą przecudną aptekę pełną mikstur ( wygląda jak z bajki ) i bibliotekę z niesamowitymi eksponatami, pałac króla Sancha, prześliczny ogród oraz galerię sztuki współczesnej m.in. z dziełami Picassa. Ogólnie Valldemossa jest małym, cudnym miasteczkiem, w którym czuć jakby czas się zatrzymał. Warto przejść się wąskimi, brukowanymi uliczkami, posmakować tamtejszych specjałów, pozachwycać się ogrodami. Po udanej sesji zdjęciowej ruszyliśmy dalej na podbój Port de Soller.

Przepraszam od razu za jakość zdjęć z Valldemossy ( próba aparatu była ale jak widać niezbyt udana, na szczęście zdjęcia z nami wyszły idealnie :D )









Port de Soller – jest to typowe miasteczko portowe z plażą, latarnią i portem rybackim. Warto przejść się i skosztować dań w pobliskich restauracjach. Można tam zobaczyć niesamowite jachty o jakich się nawet nie śniło:). Oprócz tego samo miasteczko Soller jest godne uwagi ze względu na niezwykłe domy z XVIII i XIX wieku, które nadają bajkowy klimat. 








A takiego kiedyś będę miała :)




No i tak ruszyliśmy dalej, ale kolejna porcja wrażeń i zdjęć już w następnym poście.

Tutaj możecie poczytać wcześniejsze posty o innych miejscach na Majorce:




1 komentarz:

Dziękuję za każdy komentarz!

Jeśli piszesz jako Anonim proszę podpisz się