12 października 2012

Hotel Konradówka SPA & Wellness w Karpaczu


Pod koniec sierpnia, jeszcze przed naszymi wakacjami, które spędziliśmy w tym roku na Krecie, wybraliśmy się do Karpacza
Taki urodzinowy prezent od Niego. 
Połączyliśmy przyjemne z pożytecznym i zahaczyliśmy się w hotelu Konradówka. Wykupiliśmy pakiet Ekskluzywny weekend dla dwojga w SPA, dokupiliśmy dodatkowo jeszcze dobę i wyruszyliśmy w góry. 
Jak to mam w swoim zwyczaju, wszystko zaplanowałam od A do Z, a jak to On ma w swoim zwyczaju częściowo pokrzyżował mi plany. Tym razem pozytywnie :).

W tym poście opiszę moje doświadczenia z hotelem i SPA, natomiast szlajanie się po dobrach Karpacza i Karkonoszy będzie już w kolejnym poście.

Jak wspominałam wykupiliśmy sobie pakiet ekskluzywny, który zawierał:

*2 noclegi w komfortowym pokoju
*2 Śniadania w formie bufetu szwedzkiego
*2 Obiadokolacje w formie bufetu szwedzkiego
*Wino i owoce w pokoju
*Nieograniczona możliwość korzystania z basenu, dwóch  jacuzzi oraz Świata Saun
*Program zabiegów SPA dla Niej i dla Niego:

Zabiegi dla Niej:
*Zabieg w Kapsule SPA do wyboru: Odchudzający, Relaksujący, Witalizujący, Detoksykujacy
*Relaksujący masaż głowy wykonywany podczas zabiegu w Kapsule SPA
*Aromaterapeutyczny relaks dla kręgosłupa

Zabiegi dla Niego:
*Zabieg w Kapsule SPA do wyboru: Odchudzający, Relaksujący, Witalizujący, Detoksykujący
*Relaksujący masaż głowy wykonywany podczas zabiegu w Kapsule SPA
*Aromaterapeutyczny relaks dla kręgosłupa

Ja nie byłabym sobą jeśli bym czegoś nie dokupiła, więc połasiłam się na masaż Indoceane i maskę.


Hotel jest położony blisko centrum, w sumie nawet takiemu Naczelnemu Leniowi jak ja było wszędzie blisko. 
Doba hotelowa rozpoczyna się tutaj trochę nietypowo, bo o 16, ale my dotarliśmy około 14 i też nieszczęścia nie było. Dostaliśmy klucze, nie trzeba było nic dopłacać i wszyscy byli zadowoleni. 
W pokoju czekał na nas talerz owoców, w sumie było to wielkie talerzysko z mnóstwem owoców i dwa rodzaje wina: białe i czerwone. 
Do obiadokolacji mieliśmy kilka godzin, a że brzuchy nam napuchły z głodu to wybraliśmy się do centrum i tam wciągnęliśmy przecudną i przesmakowitą szynkę grillowaną z kiszoną kapustą.


Jeśli chodzi o pokoje to nam akurat się trafiły te "lepsiejsze", ponieważ przy zakupie naszego pakietu dostajemy pokoje w strefie A, czyli z windą, suszarką, telewizorem LCD i sejfem. Ogólnie w hotelu i pokojach bardzo czysto, pokoje zadbane, chociaż ściany powoli wymagają odświeżenia. 
Za to urzekła mnie łazienka. 
Czysta, schludna, przecudnie dobrane kafelki ( dokładnie takich szukałam do siebie ). 

W hotelu panuje spokój i cisza, no chyba, że wieczorem ( tak jak my ) trafimy na wycieczkę emerytowanych Niemców :). Swoją drogą dlaczego my Polacy tak nie potrafimy się bawić?
Pokoje są codziennie sprzątane, no chyba, że sobie tego nie życzymy ( ale wydaje mi się, że to już standard czystości w naszych hotelach, chyba, że się mylę ). 

Hotel gości czasami znanych ludzi. My trafiliśmy akurat na Pana Kazimierza Marcinkiewicza, którego pozdrawiamy serdecznie.


Posiłki są serwowane w formie bufetu szwedzkiego. Zarówno śniadanie jak i obiadokolacje. Jedzenie jest pyszne, różnorakie i jest go dużo. Nawet taki wybredniuch jak ja znalazł coś bez narzekania dla siebie. Sporo jest też deserów, które mienią się niesamowitymi kolorami. 
Ani razu ( mimo wycieczek, które się tam ulokowały ) nie zdarzyło się żeby czegoś zabrakło lub coś było "wątpliwej świeżości".


Jednak najprzyjemniejszym miejscem ( obok SPA ) jest tamtejszy bar, w którym rządzi Pan Jasiu. Niesamowity człowiek, który tworzy całą atmosferę hotelu. Dzieci go ubóstwiają, dorośli chętnie wysłuchują i dyskutują z nim, niemieckie emerytki chętnie by go .... no wiecie. A Pan Jan niesamowicie spokojny człowiek, zawsze służy pomocą i radą, serwuje drinki jakby znał moje gusta od lat i cały czas ( mimo wielu problemów, o których rozmawialiśmy ) tryska energią i humorem. Zazdroszczę mu takiego "hiszpańskiego " podejścia do życia, tej niespożytkowanej energii i radości. Panie Janku dziękujemy za miły pobyt, przepyszne drinki, długaśne rozmowy i życzymy dużo zdrowia i radości. Bez Pana hotel straci cały swój urok :)


W hotelu jest także sala bilardowa, piłkarzyki, biblioteczka, pokój zabaw dla dzieci i dla narciarzy kącik gdzie można zostawić swój sprzęt. W ogrodzie są latem rozłożone leżaki, więc można odpocząć zajadając się promieniami słońca.


SPA jest umieszczone na najniższym poziomie hotelu. 
Pracują tam przesympatyczne Panie, które wytłumaczą wszystko co można, a czego nie, jak się zachowywać, w czym przychodzić na zabiegi itp itd. Dla mnie było to trochę męczące, ale dla osób, które są po raz pierwszy jest to bardzo pomocne. 
W SPA znajdziemy bardzo przyjemne gabinety, basen, sauny i jacuzzi. 
Gabinety są czyste, bardzo skromnie udekorowane ( w pozytywnym sensie, wszystko z klasą ) tylko jak dla mnie trochę za jasne. 
Oczywiście podczas zabiegów słyszymy relaksującą muzykę. 
Personel robi wszystko, żeby człowiek nie wstydził się. Nie trzeba latać z gołym "dupskiem" czy piersiami na wierzchu, jesteśmy zawsze na chwilę pozostawieni sami żeby się dyskretnie rozebrać i ułożyć do masażu, gdzie zostajemy okryci ciepłymi ręcznikami i kocem.  

Jeśli chodzi o szlafroki to trzeba zapłacić kaucję w SPA, która po pobycie przy oddaniu szlafroków jest zwracana. Dla dwóch osób jest to koszt 90 zł za pobyt.


Jedynym i jak dla mnie najważniejszym minusem jest temperatura wody w basenie.  Jest ona za zimna i to sporo. Na wodę narzekaliśmy nie tylko my, ale także inni goście i z tego co czytałam w internecie ten problem jest od zawsze. 


W pakiecie mieliśmy zabieg w kapsule SPA
Miał być do wyboru: Odchudzający, Relaksujący, Witalizujący, Detoksykujący. 
Jednak jak się okazało nikt nie pytał mnie o zdanie i zafundowano mi Detoksykacje Thalgo, zresztą Jemu dokładnie to samo. 

Cena takiego zabiegu to 150 zł od osoby. 
Najpierw Pani robi peeling całego ciała za pomocą soli morskiej i naturalnego mułu z Morza Martwego. Człowiek czuje się faktycznie jak taki muł w błocie. Dodam, że zapach nie jest zbyt przyjemny, no wiadomo jak bagno... znaczy się błoto... znaczy się muł :). 
Potem kładziemy się tacy błotniści, zieloni ( bo taki był kolor tego mułu ) do kapsuły ( bardzo miły personel nam pomaga uważając żeby nie fiknąć jakiegoś orła ) no i leżymy. Pod kapsułą robi się gorąco, para bucha, a my leżymy i się relaksujemy. 
Kilkanaście minut przed zakończeniem błotnistej przygody zostaliśmy, a raczej nasze głowy i karki zostały wymasowane. Masaż był bardzo przyjemny, pomógł w bólach karku i odprężeniu. Boskie ręce Pani kosmetyczki były zwieńczeniem mulistej przygody. Sam taki masaż kosztuje 60 zł od osoby. 

Pani kosmetyczka pomogła tak zesztywniałej, błotnistej nimfie wyjść z tego środka lokomocji, znaczy się kapsuły i zostawiła mnie na kilka minut żebym mogła zmyć resztki pod prysznicem, który mieścił się w gabinecie. I tu jest mały problem, bo ten cholerny muł ciężko schodził a ja za moment miałam mieć masaż pleców u Pana masażysty. Joga wyprawiana pod prysznicem dała radę, zrzuciłam z siebie przebranie błotnistego aliena i wysmarowałam się balsamem, który zostawiła dla mnie Pani kosmetyczka. 

Oczywiście zapomniałam dodać, że w gabinecie do każdego zabiegu dostajemy seksowne, jednorazowe, papierowe stringi i kapciuszki. Zabieg ten trwał 60 minut.

Po mulistym eldorado poszłam ma aromatyczny częściowy masaż kręgosłupa. Cena 60 zł od osoby. Pan Jarek zrozumiał, że wcześniej miałam spotkanie z mułem Morza Martwego i nie zważał na zasuszone resztki na plecach :). Nalał sobie dużą ilość ślicznie pachnącego olejku i czynił swoją powinność. Ugniatał raz mocniej, raz delikatniej wszystkie milimetry moich pleców. Był dla mnie wybawieniem po wcześniejszym dniu, który spędziliśmy zwiedzając Karpacz, czyli gdzie zrobiliśmy 15 km pieszo ( tak ja to zrobiłam ) ze Śnieżki. Masaż trwał niestety tylko 30 minut. 

Gdy zrobiłam się już na bóstwo, On sprawił mi przemiłą niespodziankę. Kilka dni temu miałam do niego pretensję, że nie zawsze pamięta o moich urodzinach, a prezenty muszę sama sobie wybierać, a tortu to jak sobie sama nie zrobię albo nie kupię to nie mam na co liczyć, nagle do baru gdzie poszliśmy na kawę przyszedł personel i przyniósł mi takie oto cudo:



On przeszedł samego siebie, dosyć, że jako prezent wymyślił wypad do SPA, wycieczkę na Śnieżkę, to jeszcze zamówił tort :). Chyba się starzejemy :)

Zabieg Indoceane + maskę miałam wykonany kolejnego dnia. Jest to masaż inspirowany Ayuwerdą oraz technikami Dalekiego Wschodu z użyciem ciepłego luksusowego olejku. Kosztuje 250 zł i trwa 75 minut. Było miło, przyjemnie, skóra pachniała olejkami przez cały wieczór i całą noc. Taki pozytywny zastrzyk energii.

Oprócz zimnej wody w basenie minusem jest też to, że za zabiegi dodatkowe w SPA trzeba płacić gotówką w recepcji hotelu, ponieważ SPA jest inną firmą czy coś takiego, tak nam wytłumaczono. I za noclegi płaci się osobno ( można kartą ) i za zabiegi SPA osobno. 


W każdym razie w Konradówce spędziliśmy bardzo miły, odprężający, przedłużony weekend. Z czystym sumieniem mogę polecić ten hotel każdemu kto chce odpocząć, zadbać o sobie w tamtejszym SPA, spędzić romantyczny weekend, czy potraktować hotel jako bazę wypadową w góry lub na narty. Hotel jest też dobrze przystosowany dla dzieci. Myślę, że i one nie będą się tam nudziły. Basen jest przystosowany dla dzieci i dorosłych, są też 2 jacuzzi ( małe i duże ) i sauny. Tylko błagam podnieście temperaturę wody w basenie!!!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz!

Jeśli piszesz jako Anonim proszę podpisz się